Joseph Joestar x Caesar A. Zeppelin
°Chwilowy stan°
Chłopak spojrzał swoimi niebieskimi tęczówkami w błękitne niebo, gdy trzymał żółty balon w swojej prawej ręce. Spoglądał się tak, nie myśląc o niczym specjalnym. Po prostu poczuł dziwaczną potrzebę obserwowania puchatych, białych chmur, które płynęły po niesamowicie jasnym niebie, rozciągając się ponad horyzont. Na obecną chwilę był wyłączony, choć Joseph jest znany ze swojej energicznej i figlarnej natury. Nie wyglądała na osobę, którą kiedykolwiek zamyślałby się od tak. To nie było do niego podobne, ale Suzi Q nie zamierzała mu przerwać. Sama była zaintrygowała jego zachowaniem i zaciekawiona spojrzała się w ten sam punkt co brązowłosy. Jednak nie widziała tam nic, co mogłoby się wydawać interesujące, więc tym bardziej dla mężczyzny obok. Jego szal w paski poruszył się pod wpływem lekkiego wiatru, jak jego stercząca grzywka.
To było naprawdę dziwne, na początku ich randki w pełni poświęcał jej uwagę. Żartował, a wraz ze swoją ponadprzeciętną energią skakał od stoiska do stoiska, chcąc kupić wszystko, co sobie zażyczyła jego druga połówka. On specjalnie zbierał na to pieniądze!
Teraz stała obok, mając przy sobie pluszowego misia oraz kilka balonów w różnych kolorach. Był dosłownie wyłączony, a Suzi Q nie wiedziała, co powinna zrobić, ale ostatecznie podeszła do niego potrząsając jego wolną ręką.
- Wszystko w porządku Joseph? - zapytała zmartwiona, marszcząc jeszcze bardziej brwi, gdy on nadal stał, nie drgając pod wpływem jej słów i ruchu. Nie był osobą, która niewzruszona ignoruje innych, ogólnie nigdy nie ignorował płci pięknej. A na pewno nie kobietę, z która obecnie jest na randce w wesołym miasteczku. Cholera jasna! Sam nie wiedział, czemu to robi, ale nie mógł przestać się patrzeć. Zatracił się w niebieskiej toni, na której spokojnie dryfowały ptaki przy ogromnych chmurach. Poza tym blondynka sama zauważyła, że góry dodawały uroku temu miejscu, a lasy po bokach dawały kropkę nad. Była zadowolona, że właśnie tutaj jest miasteczko i że akurat tutaj zabrał ją mężczyzna. Jednak coś czuła, że nie o krajobraz się rozchodzi swojej sympatii. To było niebo.
Nagle Jospeh zauważył, jak góry, rzeka, las zaczęły znikać. Jakby ktoś na ten obraz rozlał błękitną farbę, który pokrył wcześniejszy rysunek. Automatycznie spojrzał się w końcu w stronę, gdzie znajdowała się Suzi Q. Nie było jej. Ponownie zwrócił wzrok w tym samym kierunku co wcześniej. Nawet nie poczuł czegoś takiego, jak zmartwienie czy przerażenie, że miejsce się zmienia, a kobieta zniknęła. Poczuł inne, dziwne uczucie, którego nie chciał psuć niepokojem. Wypuścił żółty balonik z dłoni, który zaczął pnąc się, ku górze.
Jospeh nagle się włączył, gdy obraz ponownie został przywrócony, a blondynka znów wróciła na swoje wcześniejsze miejsce obok niego. To było dla niego dziwne uczucie... Chciał tam wrócić, bo czuł w tym coś niłego, przyjemnego. Nie umiał tego określić, jednak teraz wracając na ziemię, uświadomił sobie, co teraz czuje.
Tęsknotę.
Tęskni za osobą, która kilka lat zmarła. Wiedział, o kogo chodzi, przyjaciel, który zginął z rąk Womuu, Ceasar. Na samo wspomnienie jego humor się popsuł, gdy jedynie co chciałby teraz zrobić to sobie samotnie popłakać. Jednak był zmieszany tym, że poczuł coś takiego teraz, na randce. Powinien czuć inne emocje takie jak szczęście czy... Miłość. Przecież kochał kobietę obok siebie, prawda? Jego grymas powiększył się, gdy brwi mocniej spadały do dołu. Odwrócił się do niej, a niebieskooka widząc to, że ponownie zwrócił na nią uwagę, uśmiechnęła się szeroko, gdy złapała go za rękę.
- Dobrze, że już wróciłeś. Myślałam już, że wywiercisz dziurę na tym pięknym niebie - zachichotała, gdy próbowała zażartować, jednak Joseph jedynie spoglądał się na nią zmieszany. Nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Czuł się jak aktor w teatrze, który zapomniał swojego tekstu. Nie wiedział, kogo grał... Zdezorientowany spoglądał ciągle w jej oczy. Jakby błagał o mała podpowiedź z jej strony. O przypomnienie co powinien teraz powiedzieć. Znów zwrócił na kolor jej tęczówek.
Błękitne... Jak niebo - pomyślał, gdy złapał ją za jej małe dłonie w jego znacznie większe, gdy przekręcić głowę w bok. Znowu spojrzał się w górę. Czyli... Czy on ciągle szukał Ceasara gdzieś na niebie?
Nie mógł się skupić na tym wszystkich. Chciał znów poczuć się, jakby całe otoczenie zniknęło w odmętach niebieskiego koloru. Tak, jak było to kilka minut temu. Suzi zauważyła zmieszanie na jego twarzy, jednak próbowała to zignorować.
- Joseph! Chodźmy na lody! Niedaleko jest b... - jednak nie dokończyła, gdy poczuła, jak ścisnął jej dłonie w swoich. Nie mocno, ale można było poczuć mocniejszy chwyt. Wtedy spojrzała się w pełni w brązowowłosego mężczyznę, który spoglądał się na jej blade dłonie. Na chwilę ostudził jej optymistyczną naturę.
- Ja... - zaczął, gdy zmarszczył brwi, jednak wycofując się z tego, co miał zamiar powiedzieć.
- Nie czujesz się najlepiej? - próbowała zgadnąć przyczynę jego stanu, ale nie pokazywał żadnego znaki, który mógłby potwierdzić jej przypuszczenia. Westchnął. Chyba popełnił błąd co do Suzi Q.
- Nie zrozum tego źle... - zaczął, gdy pieścił jej drobne dłonie, by uspokoić jej narastające obawy. - Muszę... Myślę... - gubił się, sam nie wiedząc jak dokończyć swoją myśl. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, przez co poczuł się nieco skrępowany jej wyrazem twarzy. Może nawet trochę... Zirytowany?
- Nie musisz kończyć. Rozumiem - zamknęła oczy, gdy na jej jasnej twarzy nadal gościł szeroki uśmiech. Podskoczyła energicznie, przez co jego umięśnione ramiona lekko podskakiwały ku górze swobodnie - Też czasami jestem onieśmielona! To pierwsza randka! - pocieszyła go w taki sposób, że poczuł już do niej lekką nie chęć. Nie miał dziś już na nic siły, a na pewno na jej energiczną osobowość. - Chodźmy razem na te lody! Zobaczysz! Będzie fajnie!
- Posłuchaj mnie - powiedział poważniejszym i mniej przyjemnym tonem, przez co jej entuzjazm lekko osłabł. Była zaniepokojona nagłym zmianami w jego nastroju. Mężczyzna szybko zakaszlał kilka razy, by nie wyjść na złego. - Ja... - pomimo tego nie był, w stanie jej tego powiedzieć. To on wszystko rozpoczął, sam zachęcał ją do siebie, mówiąc do niej komplementy, pokazując jeden ze swoich figlarnych i głupich uśmiechów. Jednak teraz zauważył, że to było chwilowy stan. To nie było coś tak dla niego ważnego, by brnąć w to dalej. Na dodatek Suzi Q stała się dla niego tylko osobą, która przez chwilę pomoże mu zapomnieć o stracie i tęsknocie. Jednak nie zdawał sobie z tego sprawy. Czuł, że jest już za późno, by się wycofać, przez to nie mógł tego wyrzucić z siebie. Zagłuszył swoje wszelkie uczucia. Westchnął, gdy posłał jej lekki uśmiech.
- Masz rację. Chyba trochę mi odbija przez to, że to nasza pierwsza randka - stwierdził, gdy puścił do niej perskie oko. Zaśmiała się, gdy podała mu kolejny balon. Spojrzał się na nią z uśmiechem, przyjmując prezent - Chodźmy tam! - pociągnął drobniejszą postać za siebie, a ona wesoło biegła za nim do kolejnej budki.
Nie miał pojęcia o tym uczuciu, ale jedynie co teraz mógł zrobić to zapomnieć, że kiedykolwiek inaczej patrzył na swojego przyjaciela.
Nie ważne, jak się starasz, nie możesz żyć przeszłością. Pomimo straty spróbuj budować lepszą przyszłość...
Może to przykre może nie, ale Joseph tak zajął się swoim obecnym życiem, że brakło miejsca dla Caesar. Na pewno nie zajmuje już pierwszego miejsca w jego sercu, ale mimo wszystko tam pozostanie. Pochowany, może czasami będzie pamięć o nim się zatracać, jednak Joestar będzie wracać wspomnieniami, kiedy jeszcze żył. Pierwsze zauroczenie, uczucie, które zagłuszył.
Spoczywaj w pokoju Caesar...
Przeszła przez jego głowę ta myśl, jednak po tym przyszły kolejne, inne. Zapomniał o tym i zajął się tym, co było teraz. Randką z Suzi Q.
To był tylko chwilowy stan...
Komentarze
Prześlij komentarz